Zamykam się...
05 października 2015, 10:56
Kiedyś "przyjaciółka" powiedziała mi żebym jej się nie żaliła. Przestałam. Od tamtej pory przestałam komukolwiek opowiadać o swoich problemach. "Przyjaźń" zaczęła wygasać. Jak może łączyć ludzi przyjaźń skoro nie można mówić o problemach, tym co spędza sen z powiek... W końcu jak byłam w ciąży "przyjaźń" umarła. Stałam się już niepotrzebna, wykluczona z życia towarzyskiego, bo ciąża a potem opieka nad dzieckiem... "Przyjaciółka" chyba nawet mi nie pogratulowała narodzin syna.
Dziś nie mam przyjaciół. Tzn za przyjaciela uważałam jakiś czas temu ojca mojego dziecka ale też zostałam zrugana za to, że mówię mu o swoich emocjach, problemach. Wczoraj napisałam do niego smsa, że nie mam siły, że sobie nie radzę. Nie oczekiwałam od niego nic. Chciałam po prostu wywalić z siebie to co we mnie w środku siedzi. Nie mam do kogo pisać, więc napisałam do niego. Dziś dostałam za to reprymendę... I cios w serce... "Jak sobie nie radzisz to podpiszę papiery adopcyjne"... Słowa ojca. Ojca mojego dziecka. Człowieka, który kiedyś był dla mnie całym światem...
Zamykam się w sobie. Postawiłam kolejny gruby mur, schowałam się w nim przed światem i tam wegetuję. Nie żyję. Wegetuję...
Dodaj komentarz