26 września 2015, 21:57
Nie wytrzymuje już. Nie daje rady. Ojciec mojego dziecka jest psychopatą. Od dawna miałam podejżenia. Dziś już jestem pewna. Tak samo jak jestem pewna, że koniec jest już bliski. I tak wytrzymałam zbyt długo, ponad moje siły. Chociaż właściwie uważałam się za osobę słabą psychicznie. Dziś przepraszam samą siebie... Nie doceniałam się. Jestem silna. Bardzo silna. Z każdym jego ciosem wymierzonym we mnie nabieram siły. Mimo jego znęcania się nade mną potrafię udawać przed rodzicami, że jest ok. Przy dziecku nie udaję, on wszystko czuje. Jedynie pokazuję mojemu maluszkowi, że jestem silna. Dla niego jestem silna. I mocno bronię go przed agresją ojca.
Ostatnio przegina. Drze się bez powodu. Czepia się bez powodu. Nie wie już sam co wymyślać, żeby sprowokować. Dziś nasikał obok kibla - wydarł się na mnie jakby to była moja wina...
Nie ma już drugi dzień swojego "leku", w związku z tym agresja spotęgowana.
Do tego boli go ząb. Cokolwiek go boli, dokucza - mści się na mnie. Dziwne, ja jak jestem chora albo coś mnie boli jestem milutka bo tak bardzo potrzebuję ciepła i bliskości drugiej osoby albo najzwyczajniej w świecie nie mam siły by kogokolwiek atakować.
Nie wiem dlaczego ale mimo wszystko jest mi go żal... Będzie kiedyś samotny bardziej niż ja i będzie cierpiał bardziej niż ja. Chyba, że syn okaże mu miłosierdzie...
Na dniach wyjadę z małym na kilka dni do moich rodziców. My odpoczniemy, a on niech zatruwa się sam swoim jadem. Może sam siebie też w końcu będzie miał dość...